Dziennik Podróżny

Dziennik Podróżny

czwartek, 25 września 2014

Nieudana wycieczka do Parku Krajobrazowego Promno

Przejazd ze Słupcy do Parku Krajobrazowego Promno 
20-21 września 2014
Planowany dystans - 160 km
Przejechany dystans - 95 km
Szukanych skrzynek - 6, znalezionych - 4


Moja pierwsza notka. Zaczynam od ostatniej wycieczki, bo tak jest mi łatwiej. Nie widać co prawda postępu, ale resztę, wcześniej czy  później, pewnie opiszę...

Idzie jesień. Taka prawdziwa jesień - zimna i wietrzna. A nie ma dla mnie nic gorszego niż jazda rowerem pod wiatr - wtedy każdy metr przejechany jest jak kilometr. Więc pedałuje zacięcie rzucając przekleństwa i wyzwyając wiatr od kurewskiego pomiotu. Chyba go to wkurza, bo zwykle za zakrętem zaczyna wiać jeszcze mocniej. I wywiewa ze mnie całą radość z jazdy.
Jako, że niedługo będzie wiało przez większość dni, i ogólnie pogoda będzie mało zachęcająca, postanowiłem jakoś miło zakończyć lato. Czyli standardową dwudniową wycieczką.

Motywacja!



Muszę się zmotywować.

Przez wiele lat zaniedbywałem swoją kondycję fizyczną i psychiczną. Marnowałem dzień. Praca, sen, komputer, praca, sen, komputer i tak w kółko. Coraz więcej kilo i coraz większe sflaczenie. Raz na ruski rok jakiś krótki wypad na rowerze, albo ze znajomymi do lasu. Za mało, za rzadko.

Otrzeźwienie.

Pewnego weekendu budzę się jak zwykle późno. Fajeczka, kawka i komputerek. Czytam coś tam w necie, łaknąc nie potrzebnych mi newsów. Wszędzie przewija się bieganie. Biega każdy i biega wszędzie. Też półtora roku wcześniej próbowałem. Z kuzynem pobiegliśmy trzy razy i się skończyło. Nawet nie było źle, ale jakoś tak nudno i motywacji do dalszych biegów zabrakło. Nachodzi mnie myśl - a pobiegnę sobie. Taką trasą jak wtedy. Tak dla wyładowania energii skumulowanej przez siedzący tryb życia. Ubieram się w jakieś stare dresy, zniszczone buty i wychodzę na polną drogę za dom. Włączam sobie energetyczną muzyczkę i zaczynam biec. Zapieprzam przez pierwsze sto metrów niesiony przez rytm jakieś piosenki Prodigy. Przez następne 100 metrów coraz szybciej łapię oddech. Po jakimś czasie nie mogę złapać go wcale. Rozsadza mi płuca, mam wrażanie, że gardło skurczyło mi się do milimetra. Jestem na połowie dystansu, który półtora roku temu przebiegałem - może nie bez problemów - ale jednak. A teraz staję i wiem, że dalej nie dam rady. Że zaraz wypluje płuca, a serce przebiję się przez skórę i wyskoczy na zewnątrz.

Postanawiam to zmienić.
Rzucam palenie. Fajki, które mi zostały oddaje na przechowanie bratu.
Zakładam konto na Endomondo (a właściwie reaktywuje, bo okazuję się, że już kiedyś je założyłem)

Jest 6 kwietnia 2014.

Mija kilka miesięcy. Jest środek września. Na rowerze przejechałem trochę ponad 1500 km, kilka razy pobiegałem. Jest lepiej, ale do tego co chciałbym osiągnąć ciągle mi daleko. Dlatego muszę się zmotywować i ten blog - dziennik mojej aktywności fizycznej ma mi w tym pomóc. Będę się starał opisać tutaj moje spostrzeżenia, wspominania i myśli towarzyszące mi w trakcie eskapad i treningów. Pewnie będzie sucho i syntetycznie. Ale to miejsce ma mi pomóc uporządkować wspomnienia i nadać im realniejszy kształt. Kiedyś mam zamiar to przeczytać i być dumnym z drogi jaką przebyłem. Albo i nie...

Chociaż równie dobrze może się zdarzyć, że jeździć albo biegać będę, ale zabraknie mi motywacji do opisywania tego. No trudno;)


W każdym razie, żyj, Dzienniku mój żyj! I motywuj mnie!
Tym bardziej, że idzie zima...