Dziennik Podróżny

Dziennik Podróżny

wtorek, 13 stycznia 2015

Nawigacja GPS część 1

Kilka lat temu, kiedy kupiłem swój pierwszy własny telefon (wcześniej - słusznie uważając, że na co mi to dziadostwo - używałem dziedziczone komórki), zauważyłem, że wśród wielu dziwnych nazw funkcji które miał, była jedyna która mi coś mówiła - GPS. Zacząłem drążyć temat i... wsiąkłem. Szybko okazało się, że gps tego telefoniku to w zasadzie atrapa (nigdy nie udało mi się złapać żadnego satelity), jednak już połknąłem przynętę. Wyobrażałem sobie jak podbijam świat mając świadomość, że nigdy w nim nie zabłądzę. Że odkryje zapomniane przez ludzkość miejsca, zatopię się w turystyce i outdoorze bez strachu, że nie odnajdę drogi do domu. A najlepsze, że ten komfort psychiczny miałem mieć za darmo! Niestety, szybko okazało się, że nie jest tak pięknie i żeby to osiągnąć musiałem wydać troszkę kaski na moduł gps, który przesyła dane pozycji do telefonu. Zakupiłem Pentagram PathFinder P3106 i ruszyłem w teren...

Nie mam zamiaru jednak snuć tu wspomnień, wpis ten ma charakter poradnikowy - z cyklu Mateuszek radzi. Rozmawiając tu i ówdzie w z ludźmi, zauważyłem, że wiele osób nie wie jak zacząć przygodę z gps. Albo kompletnie się w tym nie orientują i chcą kupować mega drogie i rozbudowane nawigacje, kiedy w rzeczywistości potrzebują coś o znacznie skromniejszych możliwościach (chociaż kto bogatemu zabroni...), albo wybierają sprzęt który nie spełnia ich wymagań.
Poniższe rady opierają się na moich przemyśleniach i obserwacjach - tak więc nie ma tu fachowej wiedzy i nazewnictwa.

Urządzenia gps dzielę na trzy kategorie według sposobu pokazywania przez nich informacji:
Moduł Pentagram PathFinder P3106
(fot:olx.pl)
- Brak informacji - tak zwane moduły gps, (np. mój PathFinder) - to po prostu odbiorniki sygnału z satelity, które do przekazania informacji potrzebują urządzenia do którego ją prześlą, np komórki. Niektóre moduły mają dodatkowo funkcję zapisywania przebytej trasy. 

- Informacja tekstowa - urządzenie pokazuje podstawowe informacje o naszym położeniu, tj nasze współrzędne, prędkość poruszania, wysokości itp. Np. proste zegarki z gpsem. 

- Informacje pokazywane na ekranie urządzenia. Może odbyć się to na dwa sposoby:
  • Nasze położenie pokazywane na mapie rastrowej. Co to raster? to po prostu skan mapy papierowej. Prawie każdą mapę, w dowolnej skali można zeskanować, skalibrować i używać w terenie. Jeśli ktoś (ja!) marzył kiedykolwiek patrząc na prawdziwą mapę "o jak fajnie by było, że moja pozycja sama się zaznaczała i jeszcze migała!" - to rastry są dla niego. Zalety - dokładność zależna od dostępności map papierowych dla danego terenu - czyli bardzo duża. Możemy sobie np załatwić mapy od leśników i już mamy dokładny podział leśny ze ścieżkami itd. A wady? Trochę tego jest... brak możliwości skalowania (można sobie ewentualnie powiększać skan), brak automatycznej nawigacji po drogach,  wyszukiwania adresów, obracając mapę (urządzenie) napisy są do "góry nogami".  
  • Nasze położenie pokazywane na mapie wektorowej. Co to mapa wektorowa? Mapa całkowicie elektroniczna - przykładem są tu mapy od Google i pochodne. Ma wiele zalet: można je skalować, obracać, modyfikować wygląd, korzystać z różnych warstw (wyświetlać tylko informacje, które w danym momencie potrzebujemy), wyszukiwać potrzebne dane, np nazwy ulic i automatycznie prowadzić do nich nawigację po drogach. A wady? Cena, która rośnie w raz z dokładnością, a ta jednak jest ciągle mniejsza niż w mapach rastrowych (oczywiście są tereny, głównie turystyczne, gdzie dokładność jest genialna).
    Po lewej darmowa mapa wektorowa (z www.gpswielkopolska.pl/) otwarta w OruxMaps i ten sam obszar na rastrowej, starej mapie topograficznej w skali 1:50 000 z Geoportalu otwartej w Locusie. 
Co wybrać? Raster czy wektor? A może oba? A jaki sprzęt kupić? To bardzo ważny wybór, bo możemy się władować w zakup jakiegoś Garmina za gruby hajs. a potem marudzić, że to samo ma się za darmo w telefonie. Wszystko oczywiście zależy od tego, do czego będziemy wykorzystywali gps. Ja to widzę tak:
Zaawansowany model Garmina
z obsługą map rastrowych i wektorów
Cena: 500 eurasów
 (fot.garmin.pl)
  • Jeśli jesteś mega turystycznym hardkorowym napierdalaczem... to wiadomo, że tego nie czytasz. Mega napierdalacze wybiorą sprzęt dokładny, niezawodny, o długiej pracy baterii, wodoodporny i taki który da im pewność w każdych warunkach (prawie jak Always). Więc wybór może być tylko jedny - jakiś odbiornik Garmina albo pochodny. 
  • Jesteś zwykłym gościem co chodzi se po górach, i srasz kasą - też kupisz Garmina, choćby najprostszego -  dla jego głównej zalety, czyli niezawodności. A w kieszeni i tak masz papierową mapę, Garmin ma ci tylko zapisać przebytą trasę i uratować dupę w razie W.
  • Jeśli jesteś turystą, łazisz po szlakach, śpisz zawsze w hotelach i schroniskach - kup smartfona, który ma wbudowany gps (chyba każdy ma, nawet te najtańsze). Dokładność takiego odbiornika jest całkowicie wystarczająca do celów turystycznych. Mając smartfonika w kieszeni i odpowiednie oprogramowanie (o tym poniżej) w razie problemów zerkniesz szybko na mapkę i może być ona zarówno wektorowa, jak i rastrowa. Wadami tego rozwiązania są wady telefonu - czyli krótki czas pracy baterii (koniecznie trzeba się zaopatrzyć w dodatkowe źródło zasilania, bo nawigując za pomocą smartfonu precenciki energii nikną w oczach) i podatność na uszkodzenia (niedługo będą robić takie telefony, że strach będzie wziąć do ręki, żeby nie zgnieść...).
  • A jeśli jesteś gościem jak ja, który lubi poruszać się poza szlakami, jeździć rowerem zapomnianymi przez ludzkość dróżkami i szukać opuszczonych domów i cmentarzy, a nie chcesz wydawać taczki pieniędzy - wybierz to... co turysta opisany wyżej. Mój zestaw to właśnie smartfon (czasami zwykła komórka) plus wspomniany wyżej moduł gps. Takie rozwiązanie ma dwie zalety - oszczędza cenną energię (telefon zużywa jej mniej na komunikację przez bluetooth, niż gdy korzysta z wbudowanego gpsa), a w razie wyładowania komórki albo awarii, moduł cały czas zapisuje przebytą trasę. Wadą tego rozwiązania, prócz tymi wspomniany wyżej, to - jednak - mała dokładność (w zależności od terenu od 5 do nawet 100 metrów przy gęstym lesie i chmurach), przekłamany pomiar wysokości i trochę prędkości.
Wybór raster czy wektor to już kwestia indywidualnych potrzeb. Najlepiej więc na początku potestować i sprawdzić co nam bardziej leży. Ja na przykład uwielbiam wiedzieć co mnie otacza, czy gdzieś niedaleko mnie jest jakaś atrakcja turystyczna albo inne ciekawe miejsce, dlatego używam głównie rastrowych map topograficznych i turystycznych. 

Na mapie ta droga wyglądała ładnie... troszku zarosło się jej...
Do dobra, mamy smartfona i chcemy sobie pochodzić po dzikim świecie i nie zabłądzić. Potrzebujemy jeszcze oprogramowania i map. Jako, że jestem użytkownikiem telefonu z Androidem, to mogę polecić programy tylko z tej platformy. Na Google Play znajdziemy mnóstwo apek służących do obsługi gps. Od najprostszych, pokazujących tylko nasze położenie za pomocą współrzędnych, prędkości itp, do rozbudowanych kombajnów "wszystko mających". Ja używam i polecam:
  • Trekbuddy - darmowy, dość prosty program o nierozbudowanych możliwościach, umożliwiający nawigację tylko na mapach rastrowych i offline. Nie ma co ukrywać, że jego czas już trochę minął. Jednak jeśli nie dysponujemy smartfonem, to Trekbuddy dostępny jest na prawie wszystkie telefony, które obsługują javę - i tam spisuje się znakomicie. Program posiada duże wsparcie ze strony społeczności - na forum znajdziemy odpowiedź na większość wątpliwości z nim związanych i mnóstwo porad. Przed epoką smartfonów najpopularniejszy (bo chyba jedyny) program do nawigacji po mapach rastrowych przy pomocy telefonu. Do dzisiaj popularnym standardem zapisu map jest właśnie ten stosowany w Treku. 
  • Orux Maps - wersja darmowa i płatna (ok 8 zł). Bardzo rozbudowany program dający możliwość nawigacji online i offline na mapach rastrowych i wektorowych. Plusem jest możliwość ściągnięcia map bezpośrednio w apce. Obsługuje serwery wms, czyli teoretycznie możemy sobie oglądać np, mapy z geoportalu. Obsługuje formaty  map trekbuddy i co ważne, otwiera komercyjny garminowski format img. Posiada wsparcie dla geocachingu. Program na początku przytłacza ilością opcji, ale to nie dziwne skoro oferuje multum funkcji. Więcej nie mogę o nim powiedzieć, bo dawno nie używałem. 
  • Locus - wersja darmowa i płatna (coś koło 30 zł chyba) - użytkowałem wersję free, a potem wydałem oszałamiająca jak na sklep googlowski kwotę 15 zł (promocja była) na pełną wersję i nie żałuje. Rozbudowany i przemyślany program, podobny do opisywanego wyżej Oruxa, ale jak dla mnie bardziej intuicyjny w obsłudze. Oferuje nawigację offline i online na mapach wektorowych i rastrowych, obsługę m.in formatów treka i garminowskiego img. Ma konfigurowalny interfejs, obracanie map rastrowych zgodnie z kierunkiem poruszania, wyszukiwanie adresów, ściąganie map, świetne wsparcie dla geocachingu - a to tylko niektóre jego zalety. Do tego stworzono kilka pluginów jeszcze bardziej zwiększających jego możliwości np. genialny Awaryjnieszny GPX pozwalający ściągnąć skrzynki geo z serwisu opencaching.pl/ bezpośrednio do Locusa.  
Kuniec części pierwszej.
W kolejnym odcinku porad Mateuszka dowiemy się, skąd brać mapy, czy na pewno trzeba je kupować oraz jak skanować  i kalibrować poczciwe mapy papierowe by działały z gps. Będzie też kilka informacji o tym jak nawigować za pomocą gps czyli co to są tracki, waypointy, i inne. Poznany też moją ulubioną funkcję "poboczną" gpsa czyli geotagging. A na deser zabawa w szukanie skarbów.  
   

3 komentarze:

  1. hej a ile trzeba wydać na ten Moduł Pentagram PathFinder P3106? pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 150-200 zł - dosyć dużo, ale używam go już ponad 4 lata i to jeden z tych nielicznych zakupów z których jestem zadowolony na 100%.

      Usuń
  2. Ja się coś nie mogę przekonać. Próbowałem instalować trekbuddy w moim solidzie ale oddałem pola. Ale takiego trackera to z chęcią bym poużywał. Czekam na częśc 2.

    OdpowiedzUsuń