Dziennik Podróżny

Dziennik Podróżny

piątek, 8 maja 2015

Wiosna, wiosna tralala! Wycieczka do Lednicy 30-1.5.2015

Wiatrak w Rybitwach
Szybka notka!
Nie ma co kryć - zimą się nieźle opierdalałem. 
Rower poszedł w odstawkę zupełną. Trochę chodziłem tu i ówdzie, ale za wiele kilometrów też nie zrobiłem. 
Blog podupadł, chociaż miałem krótkie wzloty weny i mam w tym momencie zaczętych 6 notek! I żadna nie zmierza do końca...
Kwiecień był chujowaty - ciągłe wiatry urywające głowę skutecznie powstrzymywały moje rowerowe zapędy. 
Aż przyszedł maj! Co prawda chodziły słuchy, że długi weekend za piękny nie będzie - po sieci krążył kawał, że ma być 30 stopni - 10 w piątek, 10 w sobotę i 10 w niedziele. "haha". Ale nie ma opierdalania się! Maj to maj! Ruszyć trzeba. 

Rzut oka na mapę i wybór pada na pradawne polskie ziemie - Lednicki Park Krajobrazowy.W tamtym roku tylko zahaczyłem o to miejsce i teraz chciałem je bardziej poznać. Trasę zaplanowałem tak, by po drodze znaleźć jak najwięcej skrzynek gocachingowych. Zwykle są one  zakładane w ciekawych miejscach, w które ciężko trafić samemu. I tym razem też tak było. 
Problem był tylko jeden - nie miałem sakw. Poprzednie zakończyły żywot, nowych jeszcze nie kupiłem. Chwilę mnie to gryzło, aż przypomniałem sobie, że mój dziadek gdzieś w swojej kanciapie ma swoje stare sakwy. Trochę trwało zanim się do nich dokopałem i wydobyłem je na światło dzienne. No piękneee... 
A w środku niespodzianek kilka. Torby i torebeczki pamiętające lata 80 i początek 90 - te oczojebne kolorki! Nie zdobyłem się na odwagę by je wszystkie założyć,tym bardziej, że brat mnie nastraszył, że mogą wziąć mnie za hipstera. Przyczepiłem do rowerka tylko sakwy, a kiedy okazało się, że nie mam gdzie już włożyć aparatu - dołożyłem torbę na kierownicę. Montując i pakując to wszystko czułem, że byle pierdnięcie spowoduje ich uszkodzenie. Spodziewałem się awarii zamka, jednak życie mnie zaskoczyło... 
Delikatnie zapiąłem wszystko, wsiadłem na Złomka i ruszyłem przed siebie...

Oldschool jee!
Na drodze znów!
Jedzie mi się miło i niespiesznie. Słoneczko lekko przygrzewa, nie za zimno, nie gorąco. Idealnie na jazdę. Czasami  Chujek Wiatr o sobie przypomina, ale ogólnie raczej siedzi cicho (a przynajmniej nie wieje przeciwko mnie). Szybko dojeżdżam do pierwszej skrzynki, którą chciałem znaleźć - niestety poległem. Była ukryta w miejscu lądowania papieża w 1979 roku na poligonie wojskowym pod Gnieznem. Miejsce nie bardzo spektakularne, ale cóż... 
Dalej trasa prowadzi mnie obok zakładu karnego w Gębarzewie. Patrzę sobie na obciętych na łyso chłopaków zza płota i cieszę się wolnością. A oni niech gniją! 
W Łubowie zwiedzam klimatyczny opuszczony dworek. Wygląda jakby jego mieszkańcy uciekli gdzieś nagle w środku nocy, wszędzie walają się jakieś dokumenty i zabawki.  

Łubowo




















Mijam Lednogórę i dzięki skrzynce odnajduje
niesamowite dzieło jakiegoś szalonego spawacza. 
Jadę ciesząc się ciepłym popołudniem, nic nie zaprząta mi głowy. Rower o dziwo dobrze się sprawuje, dupa mnie nie boli, nogi w dobrej kondycji. Nic tylko jechać. Nagle mój wzrok pada na sakwy - dziwnie coś w nich wystaję. Oczom nie wierzę! Rozdarły się prawie na całej swojej szerokości, ledwo się trzymają kupy. Cud, że nic nie zgubiłem po drodze. Chwila konsternacji - mogę zadzwonić po pomoc i wrócić samochodem. Nieee, to by oznaczało sromotną porażkę. Przepakowuję się w worki na śmieci (podstawowa rzecz w ekwipunku!) i ładuje je do sakw. Mam nadzieję, że wytrzymają... 
W końcu dojeżdżam do lednickiego lasu, gdzie szybko rozbijam tarpa i idę w kimę. 

Robiąc to zdjęcie miałem bliskie spotkanie z sarną, która mnie nie widząc skubała sobie listki zaraz obok. Bałem się poruszyć i zrobić zdjęcie, a ona po chwili poskakała dalej niczego nieświadoma.
Ranek przywitał mnie pięknym słońcem, które w trakcie pakowania zostało przykryte przez wredne chmury, które widząc moją niezadowoloną minę dowaliły mi jeszcze deszczem. Nic to, zakładam pelerynę i pedałuje na słynne lednickie pola. Szukam Boga, ale go tam nie ma. W sumie nikogo tam nie ma. Tylko deszcz. 
 
Przejechałem pod ryba... nic się nie stało. 
Dzięki skrzynce parę kilometrów dalej odnajduje ciekawe miejsce, będące częścią Szlaku Mitów i Legend - Czerwoną Oberżę w Waliszewie. "Zasłynęła z tego, że według legendy miejscowy karczmarz zabijał i okradał bogatszych gości, a ciała zakopywał niedaleko karczmy. Dowodem na to miały być znajdowane w pobliżu ludzkie kości."
Jadę dalej, w słońcu i w deszczu na przemian. Powoli mam dość ciągłego zakładania i zdejmowania peleryny przeciwdeszczowej, ale wyjścia nie ma - jak już zaczyna padać, to pada fest. Sakwy nie dosyć, że okazują się wytrzymałe jakby były zrobione z papieru, to na dodatek mają podobną przepuszczalność wody. 

Olejownia w Zakrzewiu

Pałac w Zakrzewiu



















Następne miejsce ukrycia skrzynki znów okazuje się ciekawe - budynek starej olejarni i gorzelni w Zakrzewie, a obok piękny pałac - niestety zamknięty (swoją drogą, ciekawe czy można wejść na jego teren w jakimś innym terminie?)
Dojeżdżam do następnego przystanku na trasie - przeklętego miejsca spalenia czarownic w 1761 roku. Z miejscem tym wiąże się kilka ciekawych historii, o których można przeczytać TU. (polecam!) Kieruję się w stronę Modliszewa, by odkryć opuszczony grobowiec, z którym oczywiście wiążę się legenda - pochowany był tu dziedzic, który po śmierci strzegł okolicznych lasów przed złodziejami drewna, kłusownikami i innymi ludzkimi szkodnikami (co ciekawe, podobna legenda dotyczy innego opuszczonego grobu w lesie, w którym pochowany był skorzęciński leśniczy). W pobliskim Łabiszynku zwiedzam opuszczony dworek i oczywiście w środku odnajduję skrzynkę. 
Dalej już prosta droga do domu. W Jankowie Dolnym mijam pozostałości po wiatraku z 1896, robię kilka fotek, znajduję kesza i ruszam dalej. 
Jadę i jadę, mijam łąki, pola, lasy i zachwycam się majem. 
Maj, mój ulubiony miesiąc. 

Maj, piękny maj! 1 maj! 
Podsumowanie 
Trasa nie jakoś super ciekawa, ale kilka fajnym miejsc zwiedziłem. W sam raz na rozprostowanie zastałych kości po zimie. Przyznać muszę, że nogi mnie czasami bolały, głównie na podjazdach - wniosek prosty - czeka mnie odbudowywanie formy z zeszłego roku. Ale to przyjemność. Gorzej może być niestety z czasem, bo ostatnio mam tyle różnego rodzaju roboty, że nie wiem w co ręce włożyć. A tym bardziej nogi.
 
30 kwietnia - 1 maj 2015
1 dzień - 79 km                         
2 dzień - 111 km 

Link endo - dzień 1 dzień 2


 


4 komentarze:

  1. Linki endo się nie ładują z linku. Całe szczęście mogę sprawdzić z mojego konta. Nieźle niekręciłeś się pod koniec pierwszego dnia. Niedaleko była baza harcerska, nie planowałeś tam zawitać bliżej jeziorka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwne, mnie się linki ładują. Zresztą nie ważne, bo te linki i tak są dla mnie i tych co mnie mają w znajomych na Endo, czyli w sumie tylko dla Ciebie:P
    Nakręciłem się, bo zapomniałem (oczywiście!) wyłączyć gpsa, a szukałem fajnego miejsca do spania. Baza harcerska była akurat pełna harcerek, więc w sumie żałuję, że tam nocy nie spędziłem:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre foty! Fajna wycieczka, u mnie 1-2 maja zleciał pracowicie, ale 3. potaplałem się trochę po jeziorze, a i wcześniej trochę się działo.

    Co do bazy harcerek, to nie wiem czy udałoby ci się tam dostać, ale jakbyś już był to na jednej sarence by się nie skończyło.

    pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może by mnie harcerki przygarnęły, w końcu harcerze muszą pomagać potrzebującym;) Ale wtedy bym się nie wyspał i byłbym zbyt zmęczony, żeby wrócić do domu:D

      Usuń